1947 - 2000
Mówimy często -Idziemy do klubu -Spotykamy się w klubie;czy też -Pracujemy w klubie. Nieświadomie utożsamiamy "klub" z określonym miejscem, z budynkiem czy przystanią. Ale w chwilach refleksji czujemy, że to tylko skrót myślowy. Tak naprawdę "klub" oznacza zupełnie coś innego. Nie idę bowiem do "klubu", aby odwiedzić budynek przystani lecz po to, aby spotkać się z przyjaciółmi, spędzić czas w środowisku, które rozumie i podziela moją "szajbę". Jeśli się chwlię zastanowisz dojdziesz do nieuchronnego wniosku, że "klub" to przede wszystkim ludzie. Ludzie, których łączy, w naszym przypadku, wspólne zainteresowanie wszystkim co kojarzy się z szeroko rozumianym kajakarstwem turystycznym. Jednak przecież grupki zainteresowań istniały od zawsze, istnieją ciągle wokół nas, a nie mówi się o klubie. A więc "klub" to coś więcej. O klubie mówimy dopiero wtedy, gdy te wspólne zainteresowania przybierają pewną formę zorganizowaną. W "Żabim Kruku" nastąpiło to w 1957 roku i o tego momentu datujemy swoją historię. Od tamtego czasu przez klub przewinęło się około 1500 osób. Oczywiście, część z nich to "gwiazdy" jednego sezonu czy nawet tylko jednego spływu. Jednak większość zapisała się na trwałe w annałach klubowych. Nic więc dziwnego, że historia klubu to przede wszystkim opowieść o ludziach, których część życiorysu związana jest nierozerwalnie z "Żabim Krukiem". To Ich działania chcemy ocalić od zapomnienia. Z Ich sukcesów i porażek wyciągać wnioski w naszym dzisiejszym działaniu.
A więc jest rok 1957. 18 maja w świetlicy Zarządu Oddziału PTTK przy ulicy Długiej 45 spotyka się kilkunastu zapaleńców i wytrawnych kajakarzy: Kordian Bekiel, Paweł Chudacz, Antoni Czarnowski, Janusz Hamerliński, Tadeusz Podstolski, Włodzimierz Sapiński, Stanisław Sołdrowski, Stanisław Teodorowicz, Józef Weltrowski, Zbigniew Wiśniewski (dawny członek klubu sportowego "Huragan") i Jerzy Zysnarski. To oni postanawiają zorganizować klub zrzeszający kajakarzy, motorowodniaków i płetwonurków pod nazwą "Klub Wodny PTTK w Gdańsku". Pierwszym Prezesem zostaje Stanisław Teodorowicz, a dniem spotkań klubowych - środa (tradycja ta trwa do dziś).
Teraz kilka słów o sytuacji gdańskiego światka kajakowego w tamtym czasie. W 1950 roku, po rozwiązaniu klubów kajakowych działających w oparciu o Polski Związek Kajakowy, "upadł" też klub sportowy "Huragan", którego siedzibę zajmuje obecnie nasza przystań. Nie znaczy to, że w Gdańsku kajakarstwo "umarło". Turystyka rozwijała się dalej. Pamiętne są spływy np. : Wdą z Czarnej Wody do Tlenia w 1953 roku, Wisłą z Torunia do Gdańska i spływ w ramach "Giganta" dopływami do Wisły i Wisłą do Gdańska w latach 1955-1956. Po roku 1956 nastała korzystna atmosfera do tworzenia klubów turystycznych w ramach PTTK. Możliwość ta została natychmiast wykorzystana przez wspomnianych wyżej aktywnych wówczas turystów kajakarzy. W kilka dni po zebraniu ogłoszono komunikaty w prasie, które spowodowały ogromne zainteresowanie i napływ dużej liczby członków. Klub rozpoczął swoją działalność. Już w dniach od 31 maja do 02 czerwca sześcioosobowa ekipa pojechała na XVI Międzynarodowy Spływ Kajakowy na Dunajcu, następnie Gwiaździsty spływ na 500 lecie Malborka w dniach od 07 do 09 czerwca, prowadził go Paweł Chudacz. W lipcu dwutygodniowy centralny kurs przodowników kajakowych na rzekach Sawicy, Kalwie, Kośnie i Wadągu od Wielbarka do Olsztyna - prowadzi go Stanisław Sołdrowski z udziałem instruktorów Kordiana Bekiela, Janusza Hamerlińskiego i Tadeusza Podstolskiego. We wrześniu od 6 do 8 - IV Jesienny spływ okręgowy po Jeziorach Raduńskich. Sezon zakończono Balem Sylwestrowym w Klubie Turysty w Zarządzie Oddziału PTTK-Długa 45.
Następne lata działalności klubu to tzw. "Złote Pięciolecie" sławiące się masową organizacją imprez kajakowych, posiadanym własnym, naprawionym przez Pawła Chudacza sprzętem wodnym. Zniwelowano i uporządkowano teren wokół przystani, wyremontowano pomost, który służył wodniakom przez długie lata a przede wszystkim posiadaniem własnej przystani z hangarem. Tu trzeba powiedzieć kilka słów o samym budynku - powstał on w połowie lat dwudziestych, nie wiadomo kto go budował, natomiast wiemy z opowiadań jednej z koleżanek klubowych z lat 1957-1958 Doroty Gawryłowicz, że mieścił się tu damski klub wioślarski. W marcu 1945 roku, gdy w czasie wyzwolenia płonął cały Gdańsk, barak przystani szczęśliwie ocalał. Budynkiem po wojnie zainteresował się mieszkaniec Gdańska pan Łuck, który zebrał chętnych i w oparciu o tę przystań zorganizował w 1947 roku klub sportowy kajakowo-żeglarski "Huragan" - organizacyjnie należący do Polskiego Związku Kajakowego. Dalsze losy przystani już znamy, nie znaczy to jednak, że członkowie klubu dysponowali wtedy całym budynkiem - do klubu należał hangar i dostęp do sanitariatów z przyległą doń szatnią. Natomiast pomieszczenie obecnego sekretariatu i świetlicy zajmowali przypadkowi lokatorzy urządzając tam mieszkanie.
Mimo to klub działał bardzo prężnie. Co roku na wiosnę naprawiano i remontowano sprzęt, organizowano spływy kajakowe, działała wypożyczalnia sprzętu turystycznego, która przynosiła na tamte czasy pokaźne zyski. Czyniono nadal starania o uzyskanie całego budynku przystani i wykwaterowanie "dzikich" lokatorów, co nastąpiło w maju 1960 roku. Uzyskano dotacje od władz miejskich i przystąpiono do remontu świetlicy. Zakupiono wyposażenie i sprzęt audiowizualny. Doprowadzono do stanu używalności urządzenia sanitarne. Główną sprężyną całej działalności był niezmordowany i niestrudzony Paweł Chudacz. Kiedy w 1960 roku rozpoczęła się budowa zespołu wieżowców i zaczęła ona zagrażać naszej przystani ze względu na prace dźwigu, który podnosił "wielką płytę", kierownik budowy zażądał opuszczenia budynku przystani - Paweł potrafił i to załatwić, tak więc trwała budowa, a klub prowadził w tym samym czasie swoją działalność.
Zorganizowano też po raz pierwszy sekcję młodzieżową, z której wyrosło wielu działaczy klubowych: Mietek Siudem, Marek Pelc, Jurek Heltman, Bogdan Majczak, Wacek Pokrzywnicki, Zbyszek Rudnicki, Kazik Jasionek, Roman Sucharew i wielu innych - sekcję tą prowadził Jan Marczak. Organizowano w tamtym czasie wiele imprez, które dały początek niektórym sztandarowym spływom na wybrzeżu i tak w 1958 roku Paweł Chudacz prowadził pierwszy klubowy spływ "Złote Liście", - który teraz ma oprawę międzynarodową i odbył się już po raz trzydziesty. (dzisiaj organizatorem jest Oddział PTTK przy Stoczni Gdynia S.A.) Spływ na Zbrzycy, którego kontynuatorem przez wiele lat był klub kajakowy "Rybki" przy Zakładach Rybnych w Gdańsku. Spływ na Wdzie - dziś również o randze międzynarodowej. (przejął go klub "Wodniak" przy Gdańskiej Stoczni Remontowej).
W tamtym wspaniałym okresie pływano na Łynie, Brdzie, Gwdzie, Wietcisą i Wieżycą, był spływ na "Dni Gdańska", był Poprad i Dunajec oraz Pasłęka, Łupawa, Bukowina, Drawa, Kłoniecznica, Łeba, Radwia, Parsęta i oczywiście Radunia.
W latach 1955-1958 ukazywał się biuletyn turystyki wodnej - "Wodami Polski". Poprzez publikacje na jego łamach najbardziej aktywni działacze z "Żabiego Kruka" - Stanisław Teodorowicz, Zbigniew Wiśniewski, Kordian Bekiel, Tadeusz Wójcik, Stanisław Sołdrowski - próbują odrodzić gdańskie środowisko kajakowe. Dzielą się swoimi doświadczeniami w działalności klubowej, opisują poznane szlaki kajakowe oraz recenzują pierwsze powojenne przewodniki kajakowe. Tak więc członkom naszego klubu sprawy kajakowe "leżały na sercu" i koniecznie trzeba było się nimi podzielić z szerszym gronem wodniaków, a oto przecież chodzi do dziś.
Koniec "złotego pięciolecia" wiąże się ze śmiercią Pawła Chudacza, największej legendy klubowej, który odchodzi od nas na zawsze w dniu 8 marca 1963 roku. Zabraknie więc głównej sprężyny - człowieka niestrudzonego i niezmordowanego, człowieka o wielkiej energii, który pełnił funkcję wiceprezesa do spraw gospodarczych i kapitana turystycznego będąc jednocześnie etatowym gospodarzem przystani. Właśnie od roku 1963 nasza przystań nosi imię Pawła Chudacza.
Dalsze lata sześćdziesiąte były okresem regresu i mniej aktywnej działalności klubowej. Brak środków finansowych nie pozwalał na remont świetlicy i hangaru. Z tego samego powodu zlikwidowano etat gospodarza przystani, a wypożyczalnię sprzętu nie przynoszącą zysków w końcu zamknięto. Pośrednio spowodowało to zmniejszenie ilości organizowanych spływów a także liczebności osób na imprezach. Drugi powód to powstawanie zakładowych ośrodków wypoczynkowych, pięknie położonych i wyposażonych bogato w sprzęt wodny czyli konkurencja nie do przeskoczenia. Wreszcie brak transportu. Jest to okres, kiedy klub nasz korzystając z gościnności bratnich przyzakładowych klubów (działających w oparciu o bazę materialną macierzystych zakładów) zabiera się z nimi na spływy kajakowe.
W 1963 roku odbieramy z Państwowego Ośrodka Maszynowego w Gniewie, wykonaną według projektu Zbyszka Wiśniewskiego, przyczepę kajakową. Niestety zbyt słabe koła są powodem wielu awarii, ale pomimo tego służyła ona klubowi przez okrągłe dziesięć lat. Niektórzy jeszcze dzisiaj wspominają wyjazd na Dunajec, kiedy to trzeba było po drodze kilkakrotnie zajeżdżać do wiejskich kowali, aby w końcu z 34 godzinnym opóźnieniem dotrzeć na miejsce. Klub w tym czasie organizował tylko dwie imprezy własne spływ na "Dni Gdańska" i "Klubowe Złote Liście", natomiast rozwinęły się spływy ratalne tzw. sobotnio - niedzielne. W ten sposób zaliczono rzeki: Redę, Radunię, Wierzycę i Łupawę, organizowano także spływy urlopowe.
Trzeba też koniecznie wspomnieć o grupie młodzieżowej, która w tym czasie działała pod kierunkiem Kol. Smikali, a byli to uczniowie Zasadniczej Szkoły Budowy Okrętów. Właśnie z tej grupy wywodzi się Tadeusz Błocki znany wszystkim jako " Wujek Mrówka " i Mietek Dawicki - "Małpa". Do końca lat sześćdziesiątych prezesami klubu byli ; Mieczysław Siudem, Stanisław Sołdrowski, Jerzy Terlecki, Zbigniew Wiśniewski i Tadeusz Wójcik.
Lata następnego dziesięciolecia przeminęły ze zmiennym szczęściem. Początek tego okresu to udany nabytek dla klubu w osobie Pana Dominika Katzmajora, który pełnił na pół etatu funkcję gospodarza przystani od 1969 roku. Mimo starszego wieku okazał się on bardzo żywotny, dbający o klub, utrzymujący porządek i czystość na przystani i wokół klubu.
W 1970 roku klub powtórnie zostaje członkiem Polskiego Związku Kajakowego i ostatecznie przyjmuje nazwę "Klub Wodny PTTK - Żabi Kruk".
Na rok 1972 przypada XV lecie klubu. Uroczystości odbyły się w dniu 30 maja, była wielka "feta", zaszczycili nas kol. Wojewódzki - Prezes Zarządu Okręgu PTTK, kol. Ziemiański - Prezes Zarządu Oddziału PTTK, kol. Kuligowski - pierwszy Prezes "Huraganu" (z którego wywodzi się nasz klub), kol. Gutfrański "Gucio" V-ce Prezes Gdańskiego OZK. Napłynęło szereg depesz gratulacyjnych - z Zarządu Głównego PTTK z Warszawy z Komisji Turystyki Polskiego Związku Kajakowego od kol. Tadeusza Pilarskiego, z OKTKaj od kol. Michalczyka oraz z klubów kajakowych z Warszawy, Bydgoszczy, Wrocławia. Klub nasz z tej okazji wydał pamiątkowy medal, proporczyk i znaczek klubowy.
Rok 1973 miał być też momentem zwrotnym dla klubu. Biuro Projektów "Bibrotechma" wykonało plany, rysunki i całą dokumentację na budowę nowej przystani, którą planowano rozpocząć w 1974 roku. Niestety skończyło się tylko na dokumentacji. Prac nie rozpoczęto, a kiedy w czasie jesiennych sztormów w 1976 roku zawaliła się baszta "Pod Zrębem", skończyły się marzenia o architektonicznym połączeniu starej baszty z nową przystanią.
W roku 1973 obchodziliśmy 100 lecie Turystyki w Polsce, z tej okazji klub nasz za swą działalność został odznaczony Złotą Honorową odznaką PTTK, natomiast medalami 100 lecia członkowie klubu: T. Błocki, D. Katzmajor, P. Oberzig, H. Puakowski, St. Sołdrowski, Z. Wiśniewski, T. Wójcik i Z. Zborowski.
Lata siedemdziesiąte wydały wyrok na kajaki "sztywniaki - dykciaki". Wodniacy nie chcieli na nich pływać ani ich remontować. Nastała era "plastików", bardziej trwałych, mniej pracochłonnych przy remoncie, o wiele bardziej pakownych i co najważniejsze wygodnych dla turystyki kajakowej. Klub z braku funduszy nie mógł pozwolić sobie na zakup tego nowego sprzętu, członkowie pływali więc z klubami, które takim sprzętem dysponowały, niejednokrotnie reprezentując ich barwy klubowe. W ten sposób klub przestał organizować imprezy własne, niemniej brał czynny udział w spływach organizowanych przez inne kluby. Atutem była wysoko kwalifikowana kadra przodowników i instruktorów a także sędziów turystyki kajakowej, którą dysponował nasz klub. Stali się oni prawie profesjonalną grupą organizatorów wielkich imprez kajakowych, które z lokalnych i klubowych przerodziły się w ogólnopolskie a nawet międzynarodowe imprezy jak: Wda, Lubiana, Zatoka Pucka i Złote Liście.
Szczególną modą tych lat stały się spływy zimowe. Klub nasz miał kilku pasjonatów tych imprez, którzy co roku rozpoczynali sezon na wodzie już w lutym bądź marcu. Kilku członków wyjechało nawet na wielkanocny spływ do NRD na rzekę Muldę tzw. Osternfahrt, który okazał się typowym spływem zimowym, a był to marzec 1975 roku. Te zimowe spływy zaowocowały, pobudziły naszą wyobraźnię i postanowiliśmy zorganizować imprezę jakiej jeszcze dotąd nie było. Był to I zimowy spływ kajakowy "Przełomem Raduni". Trasa wiodła z Kiełpina do Rutek, a więc uznanym za szlak górski najtrudniejszym odcinkiem rzeki. Był to wyczyn nie lada, warto więc przypomnieć nazwiska uczestników. Siedmiu śmiałków to; Tadeusz Błocki - "Wujek Mrówka", Mieczysław Dawicki -"Małpa" Jarosław Frąckiewicz - "Jaworzyna", Kazimierz Jasionek - "Rybka", Jerzy Korejba - "Monter", Marek Pelc - "Szary" i Hieronim Puakowski - "Manuela". Mimo dziesięciostopniowego mrozu popłynęli asekurowani przez grupę lądową, która z zapasem suchej odzieży i środkami rozgrzewającymi dzielnie pokonywała strome zbocza przełomu, poświęcając się dla tych siedmiu śmiałych.. Ale miała satysfakcję - były bowiem trzy wywrotki. Spływ ten wszedł po latach do klubowej tradycji i odbywa się corocznie.
Zorganizowano też kilkakrotnie spływ "Wiosną na Żuławach" przy współpracy klubu kajakowego "Rybki". Trasa prowadziła Motławą z klubu do Koźlin, następnie przenoska na Wisłę, dalej do Przegaliny - śluzowanie i Martwą Wisłą poprzez Polski Hak do klubu. W czasie tego dziesięciolecia pływano dużo, nie zawsze jednak na własnym sprzęcie i nie zawsze pod własną banderą klubową. Ale byliśmy zawsze widoczni, próbowano nawet rozkręcić ponownie wypożyczalnię sprzętu turystycznego. Nie przyniosła ona jednak spodziewanych zysków. Sprzęt bowiem był już wysłużony, nie odpowiadał wymogom turysty. W końcu upadła i dano sobie z nią spokój, a sprzęt w części przekazano do muzeum Wisły w Tczewie lub wyzłomowano.
W roku 1977 na skutek robót hydrotechnicznych przy nabrzeżach Starej Motławy zagrodzono koryto rzeki pod mostem na ulicy Toruńskiej. Stan ten trwał do lata roku 1979. Nie można było wypływać z klubu, co utrudniało cotygodniowe pływanie po Motławie. W tym czasie ukończono budowę nabrzeża i bulwaru spacerowego wzdłuż Motławy, a otoczenie przystani otrzymało obecny wygląd. W ramach prac gospodarczych została wykonana prowizoryczna naprawa dachu, szklenie i malowanie okien oraz drzwi i podłóg. Wyremontowano też kilka "plastików" z myślą o spływie zimowym na Raduni. Urządzano "Wieczory z muzyką i śpiewem". Występowało trio: Jarek Frąckiewicz - akordeon, Zosia Szczecińska - skrzypce oraz Jacek Czarnowski - gitara. Śpiew to członkowie klubu. Były też przeźrocza, filmy, najdziwniejsze zabawy, bale przebierańców, zabawa andrzejkowa, bal sylwestrowy.
W tamtych latach w "Żabim Kruku" prezesowali: Zdzisław Zborowski, Tadeusz Błocki, Tadeusz Wójcik i Jarosław Frąckiewicz.
Lata osiemdziesiąte to najtrudniejszy okres dla klubu. Stan wojenny, a potem stan ogólnej niemożności i zniechęcenia, który panował w kraju, znalazł swoje odbicie również w sytuacji naszego klubu. Mimo trudności członkowie nie zaprzestali uprawiania turystyki. Chociaż nie zawsze była to turystyka kajakowa. Dużo osób jeździło wtedy regularnie na rajdy rowerowe, a zimą odbywały się wędrówki na nartach biegowych. Środowe spotkania przerodziły się w spotkania towarzyskie. Dobrze jednak, że się odbywały, że klub nie przestał być miejscem gdzie mogą spotkać się i umówić na wypady w plener ludzie o podobnych turystycznych upodobaniach.
Pod koniec maja 1982 Zarząd Oddziału Miejskiego PTTK w Gdańsku, formalny właściciel budynku przystani, rezygnuje z opłacania pół etatu gospodarza przystani. Odchodzi więc Pan Dominik Katzmajor. Klub wręcza skromny upominek i uroczyście żegna. Jest to jednak smutna uroczystość tak dla niego jak i dla nas. Przecież zżyliśmy się przez te 14 lat. Życie klubowe zamiera prawie zupełnie. Na środowe spotkania przychodzi czasami tylko kilka osób. Budynek przystani niszczeje coraz bardziej, a powódź - która miała miejsce w drugiej połowie stycznia 1983 roku spowodowała, że sytuacja stała się tragiczna. Woda zalała pomieszczenia do 30 cm powyżej podłogi. Deski podłogowe i dolna część ścian poważnie podgniły. Trzeba było po ustąpieniu wody wszystkie pomieszczenia wietrzyć i osuszać. A spotykamy się przecież tylko raz w tygodniu. Teraz dopiero widać brak Pana Dominika - on byłby tutaj codziennie.
Powracający w 1984 roku z czasowego pobytu w Olsztynie Tadeusz Błocki zdołał przekonać Oddział PTTK o konieczności remontu przystani, zmobilizować kolegów do pracy i tak to wyrok na przystań został odłożony. Członkowie i sympatycy klubu namawiani, zachęcani a niekiedy wręcz szantażowani przez niestrudzonego Tadeusza Błockiego wymienili przegniłą podłogę, podparli konstrukcję dachu, wymurowali ścianę w pomieszczeniu sanitarnym, wymalowali wnętrze. Wiele zrobił wtedy również dla aktualnego stanu przystani i terenu wokół niej Witold Dyk. Jego dziełem są bramy wjazdowe na teren przystani, tak od strony ulicy Żabi Kruk jak i od strony Motławy wraz z furtkami dla pieszych i całym ogrodzeniem wokół przystani. Po kilku włamaniach do klubu (zginęło część majątku klubowego) założono nowe zabezpieczenia w postaci metalowych okiennic i krat na okna oraz sztab zabezpieczających na drzwi do klubu i hangaru wykonanych przez Kazia Jasionka.
W tamtych latach klub ograniczył się do jednej imprezy własnej organizowanej w marcu na Przełomie Raduni. Natomiast członkowie pływali prywatnie na różnych wodach, bądź też pełnili funkcje organizatorów na spływach innych klubów. Najbardziej tragiczne były sezony jesienne i zimowe. Szczególnie we znaki dawał się brak opału. Spotkania środowe to wspominki, ciągłe planowania, które nie zawsze się realizują oraz organizowane prelekcje przeźroczy. Zanikła tradycja organizowania Sylwestra klubowego. Powodem zapewne było wprowadzenie stanu wojennego. Członkowie przenieśli bale na grunt prywatny i tak już pozostało. W tym dziesięcioleciu przez kilka kadencji prezesem był Tadeusz Wójcik. Koniecznie należy natomiast wspomnieć dwie osoby - kolegów Tadeusza Błockiego i Witolda Dyka - to oni byli rzeczywistymi organizatorami klubowego życia. To ich niesłabnący zapał pozwolił przetrwać ten najtrudniejszy dla klubu okres.
Początek lat dziewięćdziesiątych wyniósł klub na wyżyny. Można je przyrównać tylko do pierwszego "złotego pięciolecia". W grudniu 1991 roku, mimo że kadencja ówczesnych władz klubu nie zakończyła się, w "Żabim Kruku" postanowiono przeprowadzić wybory. Nowy zarząd pod kierownictwem prezesa Jerzego Świtka zabrał się energicznie do pracy. Okres jego rządów okazał się najlepszym w skali całej dotychczasowej historii klubu, ale nie było to łatwe. Po latach zastoju nowy zarząd odziedziczył w spadku sześć plastykowych kajaków nazwanych przez pływających na nich "wannami" - nazwa doskonale oddająca ich własności nautyczne - kilkanaście drewnianych wioseł typu "klepa", kilka nadpalonych przy ogniskach kapoków, zdewastowaną z przeciekającym dachem przystań oraz kwotę 60 tys. zł na subkoncie OM/PTTK (zapominalskim przypomnę, że dzisiaj to dokładnie 6 zł, słownie sześć złotych czyli dwa piwa). Podstawowy problem, z którym musi uporać się nowy zarząd to członkowie. Co zrobić, aby po latach zastoju, klub znowu tętnił życiem? Pretekstem staje się jubileusz 35-lecia istnienia klubu. Wszyscy byli i aktualni członkowie klubu dostają zaproszenia. Jacek Czarnowski, umiejętnie kierując całością prac, włącza ich w proces przygotowań do jubileuszu. W efekcie już w maju 1992 frekwencja na środowych spotkaniach przekracza wszelkie oczekiwania (40 - 50 osób).
Równolegle poszukuje się alternatywnych do PTTK formuł działania pozwalających na rozwiązanie najbardziej palących problemów: sprzęt pływający i asekuracyjny, remont przystani. Rodzi się koncepcja założenia Stowarzyszenia Kultury Fizycznej. Opracowano statut, przekonano 15 osób do poparcia tej idei (z pomocą przyszły tutaj gdańskie kluby "Wodniak" i "Rybki" - na tym etapie w "Żabim Kruku" nie było tylu członków). Wreszcie mamy stowarzyszenie, ale budzi ono wiele kontrowersyjnych opinii w ówczesnych władzach OM/PTTK. "...jesteście rakową tkanką na zdrowym ciele PTTK..." - to tylko najłagodniejsze określenia pod adresem zarządu. W imię utrzymania dobrych stosunków, współpracy oraz sentymentu do tej zasłużonej przecież instytucji zaczyna się proces wyjaśniania, dyskusji i przekonywania. Pochłania to wiele energii i czasu tak potrzebnego do zorganizowania coraz bardziej rozbudowywanej działalności klubu. Bo przecież: Przemek Siudem prowadzi szkółkę kajakową dla młodzieży, Jerzy Świtek kieruje kursem instruktorów i przodowników turystyki kajakowej stopnia trzeciego, Jacek Czarnowski organizuje środowe spotkania - prelekcje, pokazy slajdów, turnieje tenisa stołowego, konkursy fotograficzne, konkursy na sprawozdania spływowe, Ania Siudem uruchamia klubowy bufet oraz tworzy nowy wystrój świetlicy, Witek Dyk w miarę skromnych środków próbuje odnowić sprzęt i budynek przystani, Zyta Czarnowska nawiązuje kontakt z Wydziałem Kultury Fizycznej i Turystyki Urzędu Miasta w Gdańsku - w efekcie mamy pierwszą dotację na zorganizowanie Festynu dla dzieci, po śmierci wieloletniego skarbnika klubowego Kordiana Bekiela całą tą działalność utrzymuje w ryzach finansowych Bożena Czarnowska. A obok tego wszystkiego musi być jeszcze czas na pływanie. Spływy wakacyjne przyjmują bardziej zorganizowaną formę - są częściowo dofinansowywane z kasy klubu, na popularnych imprezach kajakowych pojawia się znowu ekipa "Żabiego Kruka" startująca już pod własnymi barwami, przejmujemy od OZK w Gdańsku organizację Gdańskiego Maratonu Kajakowego. Odnotować należy również wyjazdy na przełom Raduni, gdzie część z uczestników kursu instruktorskiego sprawdzała swoje umiejętności szkoląc młodych adeptów kajakowania. Najbardziej zaangażowani z nich np. Krzysztof Świtek, Marcin Wójcicki potrafili godzinami stać w wodzie, narażać się na bezwzględne ataki komarów, aby tylko młode kajakarki bezpiecznie i poprawnie pokonały kolejną przeszkodę.
W efekcie tych działań o "Żabim Kruku" zaczyna być głośno w gdańskim środowisku kajakowym. Pojawiają się publikacje prasowe, pierwsze programy telewizyjne, odżywa współpraca z Polskim Związkiem Kajakowym i Zarządem Głównym PTTK a co najważniejsze klub staje się centrum kajakowym Gdańska przyciągając coraz nowych kajakarzy. Liczba członków klubu osiąga w 1993 r. rekordowy poziom dochodząc do 100 osób. Wydarzeniem tamtych lat był zakup pierwszych z prawdziwego zdarzenia kajaków turystycznych typu "Plastex", wioseł oraz kamizelek asekuracyjnych. Chociaż nie obyło się bez wpadek. Do legendy przeszedł zakup 15 plastykowych wioseł od Rosjan poleconych przez ówczesnego prezesa OZK w Gdańsku Włodka Schmidta, które łamały się jak zapałki i służą dzisiaj jedynie jako eksponat lub ozdoba w wielu domach.
Rok 1995 przynosi zmiany w zarządzie klubu. Prezesem zostaje Krzysztof Książek opierając pracę zarządu na absolwentach szkółki kajakowej z 1992 r., a po upływie roku Monika Zając kontynuuje rozpoczętą wymianę dachu przystani. To dzięki ich staraniom klub otrzymuje nowy wystrój zewnętrzny a jesienne deszcze nie zalewają już pomieszczeń przystani. Z konieczności w okresie remontu musiano ograniczyć działalność świetlicową nie przeszkodziło to jednak w organizacji kolejnych imprez i spływów kajakowych. W okresie tym doskonale układa się współpraca zarówno z władzami miasta jak i urzędami centralnymi (UKFiT). To z dotacji tych instytucji przeprowadzono remont i zakupiono kolejne nowe kajaki i wiosła.
W 1997 na prezesa zostaje wybrany Witold Dyk i to za jego kadencji obchodzono hucznie 40-lecie działalności klubu połączone z wyjazdem do ośrodka wypoczynkowego WP w Sobieszewie. Witek z powodzeniem rozwija i modyfikuje działalność klubu. Uruchomiona jest ponownie wypożyczalnia sprzętu kajakowego, organizowane są kolejne Festyny dla dzieci, kolejne Gdańskie Maratony Kajakowe w coraz bogatszej oprawie, klub współpracuje z OZK przy organizacji Mistrzostw Polski w Maratonie Kajakowym a na spływach wakacyjnych poszczególne grupy rywalizują ze sobą w wyborze i pokonaniu najciekawszych, często "dziwnych" tras kajakowych.
Wreszcie rok 1999. Klubem kieruje Przemysław Siudem. Ale to już współczesność. Ciąg dalszy historii nastąpi...